Quantcast
Channel: BELGOWO
Viewing all 68 articles
Browse latest View live

Pierwsze z magicznych słów-DZIęKUJĘ, potem przyjdzie czas na kolejne. Oraz, poduchy i ekologiczna froterka.

$
0
0


Dziś chciałam podziękować.

Za rzadko dziękuję.
Uczę się dziękować, ale czasami boję się odwrotności sytuacji.
Jak katarynka powtarzać-dziękuję, dziękuję, dziękuję-trochę komiksem i sztucznością trąca.
Ale jak ktoś mi mówi-dziękuje-tak po prostu za codzienność-to lubię.
Więc może ja jedynie mam jakiś wewnętrzny strach i opór ośli-może powinnam poddać się fali i jednego dnia DZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKO.

Rano otworzę oko- dziękuję kochanie ze jesteś.
Pan Dzidziol zutylizuje Pampersa-ja-dziękuję kochanie że W Pampersa a nie rykoszetem w mamusie.
Qba paznokietkiem miźnie po nodze-dziękuję, ze nie jesteś hipopotamem.
Guapa przy otwarciu drzwi zrówna mnie z posadzką-ja - dziękuję, że nie wyrwałaś mi reki.
Hektor zza Guapy mlaśnie mi twarz jęzorem-dziękuję, że dbasz o naturalny wygląd Pani.

I tak caaaały dzień.

Podam talerz- dziękuję, zjem-dziękuję, pozmywam dziękuję, wejdę dziękuje-wyjdę - bardzo dziękuję, pierdnę- a to nie - to przepraszam.

Sarkazm mi się włącza co jak widać staje się moją naturalną obroną przed słowem dziękuję.
Ale ja uparta jestem- zawezmę się. Będę dziękować i już.
Bo jak ja to lubię jak mnie ktoś doceni, to może jak uczczę te małe dobre czynności słowem to więcej ich mnie spotka?


Na dziś wieczór składam specjalne podziękowania.
Kiedyś namazałam komentarz, a wyszło, że jubileuszowy.
To nie było Candy, po prostu lubię wtrącić swoje trzy słowa i te słowa okazały się setnektóreśtam.
W ten oto sposób Ystin TU JEJ BLOG postanowiła wyróżnić mnie prezentem.
I ja ten prezent mam.
Oczywiście biedna Ystin, dodała, że mogę sama zaproponować wzór poduch.
Uwaga dla tych u których mogę coś wygrać w przyszłości-Mi tak nie można powiedzieć- bo z premedytacją taką deklarację wykorzystuję.
Więc zaszalałam.
Oto one- Podychy do przyszłościowego salunu.
Poduchy i belgijskie kotyliony.








Od jakiegoś czasu tłucze moje myśli jedno pytanie.
Co o tym myślicie?
Dziękuję-o uczę się- a więc dziękuję Wszystkim za komentarze pod moim poprzednim postem.
Dziś ciekawi mnie Wasza opinia na temat szczególnej reguły CANDY.
Tak wiem, że każdego blog jest jego własnym biznesem i każdy ustala sobie takie zasady jakie chce, ale pewien ogół jednak istnieje.
Komentarz pod postem, podlinkowane zdjęcie.
Sama kilkukrotnie organizując swoje Candy, przy okazji dobrej zabawy miałam nadzieję na rozreklamowanie mojego bloga w netowym świecie i cieszyłam się jak dziecko kiedy licznik obserwatorów powiększał się z dnia na dzień-ale nic na siłę.

Śmieszy mnie- przepraszam bo sama brałam udział w kilku takich candy-chęć, czy przymus zdobycia jak największej ilości osób obserwujących-czyli reguła-

...chcesz brać udział w moim candy-musisz mnie obserwować...

I wiecie, powiem Wam w tajemnicy, ze złe we mnie wtedy wstępuje-biorę udział, ale PO, zaraz się z tego bloga wypisuje.
Czort taki jakiś.

Bo ja wole jakość, a nie ilość, I za tą jakość-DZIĘKUJĘ Wam.


W podzięce- sesja zwierzyńcowa.
Czyli - Kiedy wreszcie ta Pani zostawi nam Kota i sobie pójdzie do domu?
My naprawdę-nic, ale to nic mu nie zrobimy.











O, tu widać co QBA o tym myśli.





Belgowo lśni.
Nowa ekologiczna froterka.


Moja własna Biała Dama- Maria Charlier. Karty historii mojego domu. Pension PETITJEAN-CHARLIER

$
0
0


Staję w kuchni, myję naczynia.
Wielkie długie okno, tak z 2,5 m a za nim widok na moją ulicę i zielony mur sąsiadów.
Cisza, spokój.
Myję kolejny talerz, bezmyślnie patrzę przed siebie.
Podobno zieleń uspokaja.
Widzę idącą środkiem ulicy kobietę.
Kobieta zatrzymuje się na środku ulicy i patrzy na mnie.
Uśmiecha się, zmienia kierunek swoich kroków i za chwilę słyszę pukanie.





Tak zaczęła się moja podroż w przeszłość.
Kiedyś, kiedy moje życie zamknięte było w czterech ścianach domów, marzyłam o własnym ogrodzie.
Zastanawiałam się, czy wolę znaleźć działkę, czy stary dom do remontu. 
Nie wiem dlaczego, ale w Polsce dom do remontu nie wchodził w grę.
W Belgii szukając swojego miejsca, tylko taką opcje brałam pod uwagę.
Względy ekonomiczne i łut szczęścia pozwoliły nam odnaleźć Belgowo.

Od początku wiedziałam, że mój dom był kiedyś pensjonatem.
Poznając kolejnych sąsiadów słyszałam skrawki anegdot o moim domu.
A to Samira wspominała, że właśnie w moim obecnym salonie odbyło się jej wesele oraz chrzciny młodszego syna.
A to starsza sąsiadka Włoszka, przychodząc na kawę, opowiedziała w jaki sposób dostała od swojego taty dom naprzeciwko. Otóż przyjechała do mojego Belgowa z rodzicami na wakacje- z jakieś 30 lat temu. Jej tato, kiedy wszedł do pokoju zobaczył z mojego okna widok na jej obecny dom z szyldem -na sprzedaż. Tak jej rodzina na stałe związała się z naszą wsią.

A my?
My mieliśmy szczęście.

A ta kobieta?
Ta kobieta zapukała do moich drzwi i weszła mówiąc, że bardzo przeprasza za wtargnięcie, ale nie mogła nie wejść.
Musiała, ponieważ przeczytała napis nad moimi drzwiami-HOME IS WHERE YOUR STORY BEGINS.
Historia napisu TU.

Jej historia i historia jej rodzimy zaczęła się właśnie tu.
Ona urodziła się w Belgowie, a jej babcia mój dom wybudowała.

Tak oto poznałam Marię Charlier-moja Białą Damę.
Kobietę, która miała marzenia i je zrealizowała.

Historia zaczyna się gdzieś około 1923 roku.
Kiedy to Maria z mężem i 3 dzieci zamieszkała w domu obok, przekształcając go w swój pierwszy pensjonat.
PENSION PETITJEAN-CHARLIER.




Po kilku latach rozpoczęła budowę mojego domu.
Dokupiła sąsiednią działkę i mur po murze zaczęła wznosić Belgowo.




Kiedy się zestarzała, a dzieci poszły w świat sprzedała pensjonat księdzu Igho.
Pensjonat stał się  AUBEGE DE L'ESCARGOT.



Waśnie pomiędzy trzema współwłaścicielami pensjonatu,doprowadziły do jego powolnej ruiny i zamknięcia.

Teraz to jest Nasz Dom.
Głaszczę go i pieszczę, oddaję mu kawałek duszy i serca.
Pielęgnuję ogród, powoli zwracam urodę zapomnianym ścianom.

Może kiedyś spełni się i moje marzenie i część Belgowa zamienię na mały 4 pokojowy pensjonat.
Może podtrzymam i przedłużę tradycję Marii-może.
Może ktoś kiedyś będzie wiedział, że i nasze życie wywarło wpływ na ten dom.

Dom, który ma swoją historie i której częścią stała się teraz moja rodzina.



Domek na drzewie, pierwsza miłość Qby, nieskończoność i różności różniste.

$
0
0
Słońce, ciepło aż człowiek zdurnieć może od nadmiaru witaminy D i tej radości jak rano widzi kolor niebieski na niebie.
Nosz cudo.
Późno, ja na oblicze ze zmęczenia padam więc przejdźmy do konkretów


Po 1
nieskończoność według Hektora i Guapy-uwielbiam te uśmiechnięte pychy moje.




Po 2 -i  najważniejsze

Już za chwileczkę już za momencik będziemy świętować bardzo ważny dzień- jaki tam ważny-najważniejszy.
Pierwsze urodziny Pana Dzidziola.
Wymyśliłam na tą okazję dwa prezenty.

Chce aby na urodzinach Raszka był niebieski tort.
No i tu się schody zaczynają, bo ja nie mam piekarnika i muszę wymyślić tak aby ten tort zrobić albo z gotowych spodów biszkoptowych albo tyramisiu.
Mam barwniki spożywcze i tak kombinuje aby te gotowe biszkopty w tym wymaczać- tylko w czym to rozcieńczyć? Biszkopty na tyramisiu macza się w kawie, to może barwnik rozpuścić w mleku albo w śmietanie albo.... no pomocy kobiety kochane.

No i najważniejszy prezent- fundament budowy domku na drzewie.
W zeszłym roku postanowiłam przyciąć drastycznie mirabelkę. Pięknie owocowała, ale tak wysoko iż jedynie szpaki miały z tego radość.
Po obcięciu, zaczęła we mnie myśl kiełkować.
Że taka platforma, na niej domek drewniany i te odrastające gałęzie mirabelki ten domek z latami otoczą.
I tak wierciłam i marudziłam Panu Kotu, że w zeszły weekend fundament nadrzewny powstał.

Do budowy fundamentu potrzebujemy- 2 mężczyzn, kilka desek i kobiety mającej wizję.

Wszystkie składniki znalazły się w Belgowie, więc zapraszam do oględzin i akceptacji.
W tym roku platforma a za rok jak już Pan Dzidziol będzie śmigał jak strzała -domek.
Chciałam aby nowe gałęzie drzewka miały czas urosnąć-bo tego przyspieszyć się nie da.
Dobry to pomysł czy nie?











Na wiosnę ten kompostownik zniknie.
Przeniosę go na druga stronę. Platforma bedzie tez pomalowana, nie wiem jeszcze na jaki kolor. Nie chce aby sie rzucała w oczy. Może z 3 kolory farby i moro po całości ciapnąć?


A tak prezentuje sie widok na platformę z mojego legowiska na tarasie.
Tam daleko po lewej.

Z rozmachu Panowie przycięli mi deseczki i powstał wzmacniacz dla mojej wymarzonej trawy.
Trzeci rok już ją kupuje i cholernica nie chce przeżyć zimy.
Pampas biały.
No nie tylko zima ma na nią zły wpływ.
Te kudłacze z początku tego posta, też swoje dorzucą.
Więc ku ochronie powstał wzmacniacz-jeszcze niedopomalowany.



No i doszłam do rekordzistki.
Proszę oto kabacz. No nie kabaczek bo dawno z wieku dzieciecego wyrósl.
Potwór i chluba mego ogrodu.
Jako prezenter rzeczonego Qba.









A jak pojawił się Qba, to radośnie donoszę, że nasz kot jest 100 procentowym kocurem.
Tylko, że młody jest i fiubziu mu w głowie- zakochał się w naszym sąsiedzie Viktorze.
Sąsiad według mnie jest sąsiadka,bo to niemożliwe aby mój kocur tak całe dnie przy koledze a nie koleżance spędzał.

W etapach prezentuje zapoznanie się i zaloty.










Powyżej prezentuje wyróżnienie jakie otrzymałam od ELIS Tu się kryje
Dostałam też prezent dla Raszka od Maryś, ale to w następnym poście.

Uwielbiam wyróżnienia, a ponieważ lubię też łamać reguły, więc wyróżnienie przekazuje każdej osobie która skomentuje ten post.

Lofam Was słonecznie, choć różne mendy życie zatruwają
ślę dobrym duszom
buziole w nochy


Dzielny Rycerz i wyprawa po niebieskie tyramisu.

$
0
0



Szlachetne Panie i Wielcy Mężowie. Opowieść dziś snuta będzie o Rycerzu, co to za górami za lasami w dzikiej krainie mieszkał a waleczny i dzielny był niesłychanie.


Rycerz posiadał wielką magiczną moc. Palcem jeno jednym brzydkie dziewki w kozy zamieniał.




Kiedy były smutne potrafił je  uzdrawiać czarodziejskimi ziołami.


Nudno jednakże Rycerzowi w jego krainie było.
Pewnego dnia postanowił wyruszyć i poszukać przygód.

Przy okazji, capnąć jakąś narzeczoną coby prała skarpetki-bo matka stara już niedowidzi, zabić smoka, zdobyć nowe zamki-bo ten obecny jakiś nieodrestaurowany, no ogólnie poszedł sobie Rycerz i już.


 

W podróż Rycerz zabrał swoja magiczną bąblownice.
Mijały minuty a Rycerz chodził i szukał i nic ciekawego nie znalazł.



Ukrył więc swoją magiczną bąblownice, bo może jeszcze ktoś mu ja odbierze.
Zresztą strzeżonego... itd.




Zmęczył się Rycerz tym chodzeniem nieziemsko, zawołał więc taxi i pojechał dalej.
A dalej zamczyska się pojawiły.




 Przed niektórymi pokłon należało oddać aby wejść móc.

Na inne, urwiska strome prowadziły.


Dobrze, że w borach magiczne szysze Rycerz znalazł to siły szybko odzyskał.

Posilony stwierdził, że wszędzie dobrze ale w starym zamku najlepiej.
Matuś stara pewnikiem juz jakies magiczne strawy warzy na powrót syna.



Dla starszyzny z trucizną niebieską i okraszone syto gorzałą, a dla Rycerza w osobnej misie zdrowe  ciacho.






Przed konsumpcją trzeba było jeszcze skosić trawę, bo urosła w salonie.

Zdmuchnąć ziającego ogniem smoka.
Aby wreszcie po tak ciężkim dniu, na sam koniec zjeść kawałek urodzinowego tortu.

I ja tam byłam, miodu ni wina nie piłam. Zagryzałam niebieskim Tyramisu i nadal żyję.

Wszystkim Dobrodziejom dziękujemy 
Rycerz pozdrawia  i też Wam ukochani Poddani życzy dobrych plonów i obfitego kolejnego roku anno domino numero 2

Non Omnis Moriar-czyli wieniec okolicznościowy i babskie plaplapla

$
0
0

Dostałam mój ulubiony babski miesięcznik.
Oczywiście oprócz stosu pism dekoratorskich, tylko dwie pozycje Polskich babskich pism pożądam.
Jakich?-może ktoś zgadnie.

W tym miesiącu na pierwszej stronie przeczytałam słowa, które idealnie wpasowaly się w wydarzenia ostatnich dni.

cyt... KOBIETY...CHOCIAŻ RZECZYWIŚCIE ZYSKUJEMY CORAZ WIĘCEJ PRZESTRZENI DLA WŁASNYCH MARZEŃ, OBYCZAJOWEJ NIEZALEŻNOŚCI, TO W JEDNYM OBSZARZE NASZEGO ŻYCIA CIĄGLE DOŚWIADCZAMY DEFICYTU. IDZIE O SZACUNEK DLA SAMYCH SIEBIE, A TEN CZĘSTO BIERZE SIĘ Z TEGO, KTÓRY OKAZUJĄ NAM INNI...

...Z tego, który okazują nam inni... cały czas o tym myślę, są to słowa które idealnie odzwierciedlają ostatnio moje myśli. Bo po co to wszystko, po co ta gonitwa, po co to dążenie do celu, po co to, skoro w oczach innych to działanie nic nie znaczy?
Skoro tak same czujemy się wartościowe ile uznania i szacunku otrzymujemy?
I nie chodzi tu o ołtarzyk z naszym zdjęciem, tylko o zwykły szacunek we własnym domu, o spokój.

Może ważne aby się nie dać, aby szukać tego szacunku tam gdzie on jest. Aby otaczać się ludźmi, którzy Cię doceniają, i chcą Cię zobaczyć i poznać naprawdę, nie tracąc życia na głupiej walce i tak z góry przegranej?
Są słowa, zdania, które raz usłyszane nigdy nie zostaną zapomniane.
Można jedynie schować się głębiej w swojej skorupie i udawać jeszcze lepiej.

Mam nadzieje, ze nikt mnie nie zrozumiał, bo takie myśli kudłate i ciemne chodzą mi po głowie.
Moje babskie plaplapla


A tu lato przecież i ptaszki ćwierkają, więc szukając tego na co mam zdecydowany deficyt-przedstawiam mój sposób na udekorowanie drzwi.
Potrzebne są
Gałęzie wierzby płaczącej
Niezbędny-młotek gumowy.
drucik
sasiadka z polem makowym
lawenda
kot, który przeszkadza
kawa
sznurek
kwatostany perukowca
zapał
małe grzeczne dziecko, ewentualnie duże dajace spokój na minimum 2 godziny.





Witki wierzbowe motamy motamy motamy formując koło.
Okrecamy drutem.
Uzbierane makówki z gałeziami lawendy formujemy w małe bukieciki i na zmianę oplatamy wokół koła.


 



Na łaczeniu wplatamy bukiecik z kwiatostanu perukowca, wplatamy wstążkę i już.

Tak na marginesie to pragne straszliwie tego krzaka w swoim ogrodzie. Perukowiec o cudownej purpurowej barwie i niesamowitych roztrzepanych piuropuszach kwiatów.









Ps- po wykonanej robocie, jeszcze przed powieszeniem na drzwiach, przyszedł Pan Kot, małżonek znaczy się.
Spojrzał na dzieło, na mnie i ze spokojem spytał-kto umarł?

Właśnie w tym momencie niezbęndny jest młotek gumowy-chyba nie muszę dalej tłumaczyć do czego?

Ps2-dziękuję Wszystkim za życzenia pod poprzednim postem. Dziękuje-jesteście kochani.

POLOWANIE, czyli krótki instruktarz JAK, CO i GDZIE.

$
0
0

Polowanie...

Zazwyczaj obywa się w duetach, zdarzają się jednak i osobniki pojedyncze i zorganizowane grupy. W tym roku wyruszyliśmy jako kwartet.
Ja, Pan Dzidziol łowca, Babusia i Ola.

Cel- zdobycie upatrzonej zwierzyny i okupienie zdobyczy jak najmniejszą ilością paciorków.
Czasami poprzedzone jest to obserwacją i zapotrzebowaniem, w większości przypadków jest to decyzja chwili i umiłowana OKAZJA.

Teren łowów-największy zbiór nic nie podejrzewających łań, rozrzucony po bezdrożach miasteczka Wavreille- największy roczny BROCANT.

Przygotowanie-zazwyczaj odkładanie paciorków w ciemny zakamarek sakwy, tak aby partner nic nie zauważył.

Wyruszenie NA ŁOWY.
Niby spacerek, niby nic nie znaczące rozmowy, niby popychanie wózeczka i tititi w kierunku naszego księciunia, aż kątem oka zauważymy upatrzoną zwierzynę.

Wózek na hamulec, ręka trzymająca napój wyrwana w gniewnym geście ukazującym pozostałym łowczyniom nasze pierwszeństwo, oczy zamglone mgłą pożądania.

W ostatniej chwili, źrenice powracają na miejsce, opanowywany jest dreszcz trzepoczący całym ciałem-bo dochodzi do negocjacji ceny.
Każde 50 centów przyczynia się do zdobycia kolejnego stopnia Super Łowczyni, a nasz rozmówca nie może przecież zauważyć, że nam zalerzy bo z negocjacji nici.

5 nie 3, 4 nie 3,5- stoi

Wyciągamy paciorki, już ze spokojem pozwalamy wyjść naszej prawdziwej naturze na zewnątrz i układamy z czcią kolejny łup.

Duma jaka nas ogarnia, kiedy słyszymy za plecami jak pozostałe łowczynie wzdychają na widok upolowanej rzeczy-bezcenna.

A więc prezentuję niniejszym moje łupy.
Największe wzdychanie wzbudziły klatki.
Duma mnie też rozpiera i z miedzianych donic i starej łopatki i srebrnej tacy na lwich nogach i Matki ŚW oraz drewnianej Pani.

Nie powiem ile wymieniłam za te cuda paciorków-wyjawię jedynie, że miałam w sakwie z 50, a jeszcze mi zostało.
Rzeczoznawca zaakceptował zdobycze i wycenił je należycie.



































A w domu...
No wiadomo, że jak się ma Matulę co po lasach gania i na klatki poluje, to obowiązki przejąc musi ktoś inny.
No bo gdyby nie ON to z ogrodu nic by przy tych upałach nie zostało.









Związek z idealnym mężczyzną, oraz jak się robi serce na dłoni.

$
0
0



Chyba jestem dziwna.
Chyba na pewno.

Mieszkając w Polsce miałam tylko jednego stałego doktora.
Był to najważniejszy dla mnie lekarz, równocześnie wróg i przyjaciel.

Mój dentysta.

Nie miałam własnej kosmetyczki, własnego ginekologa, ani psychiatry-natomiast w związek z dentystą weszłam dłuższy niż każdy mój związek partnerski.

Teraz to samo.

No poprawiłam się lekko i można by rzecz, że dorobiłam się własnej Pani ginekolog, ale i tak przegrywa Ona w długości i zażyłości mojego zwiazku z NIM.

Dziś właśnie miałam randkę na fotelu.
Dobrze, kiedy po latach wspólnego guglania-bo jak inaczej można nazwać rozmowę odbywająca się pomiędzy pacjentem a jego wysokością?
ON -i jak tam się żyje?
Ja - glugluuugluuuu,
On- boli?
Ja- gluuuuukur itd itd....
a więc dobrze że rozumiemy się bez zbędnych słów.

Po prostu siadam i dostaje to czego oczekuje.
A nie jest sprawą łatwa dostać od mężczyzny tego czego się po nim spodziewamy.

Ja pragnę, już w trakcie czynności siadania, tylko jednego_ZASTRZYKU PRZECIWBÓLOWEGO.

Potem se guglam, a On se wierci a ja gugu i tak mija każda minuta wlokąca się niczym godzina.

Kolejny ząb uratowany- a było blisko.









... i po motylku




Kupiłam, tzn upolowałam, słonia - NA SZCZĘŚCIE.
Drewniany, stary, egzotyczny trzyma tą trąbę wysooooko  i wesoło macha ogonem.





A jak zrobić serce na dłoni?
Zawsze podobało mi się to warzywo, ale nigdy nie wiedziałam jak się do niego dobrać.
Marynowane serca w słoikach- to tak, ale takie szysze wielkie to co???

A no nic prostszego.

Opycham sie nimi teraz zamiast chipsów.
Karczocha całego płuczemy pod woda i odcinamy ogon. Tak aby zostały z 2 cm.
Wsadzamy do garnka z wrząca osoloną wodą i gotujemy z 30-40 min.
Potem wyciagamy, poczekajmy trochę aby sie nie poparzyc i zaczynamy jedzenie.
No wielkim żarciem nazwać tego nie można-raczej zabawą.
Odrywamy listek po listku i zjadamy tylko dolną grubą cześć liścia-taki mały miąższ.
Mozna przed zjedzeniem zamoczyć w sosie np winegret.
Potem docieramy do serca.
Łyżeczką, albo nożem oddzielamy takie niby włoski i mamy serce karczocha.
Mi najwiecej frajdy sprawia obgryzanie liści.

Uwaga- potrawa ta jest bardzo dekoracyjna na pewno nie zastapi obiadu. Można ją zaserwowac idealnemu mężczyśnie, jesli takiego znamy.






Podając Wam moje serce na dłoni dziękuję za komentarze, Wasze maile i w ogóle
buziole w nosy.


Sława kontra codzienność. Czyli post samochwalny.

$
0
0


Czytając moje ulubione blogi zaczęłam się zastanawiać dlaczego właśnie one?
Czym różnią się te do których zaglądam codziennie, od tych które podczytuję okazjonalnie.
Chyba o codzienność w nich idzie.
Lubie czytać o codzienności.
O tym jak ktoś rano zobaczył promienie słońca na ścianie, o tym jak stworzył coś z potrzeby piękna, o perypetiach z przecierkami i o problemach z chwastami. O córkach, synach, ciastach- o codzienności.

A moja codzienność?
Czy moje słońce kogoś obchodzi, czy ktoś się zastanawia jak dogaduje się Qba z Hektorem i Guapą?

Wczoraj kupczyłam.
Wstałam ciemnym świtem i o brzasku rozłożyłam na straganie swoje rzeczy niepotrzebne, aby zamienić je na potrzebne brzęczące monety.

Siedziałam i wpatrywałam się w tupczący tłum.
Belga poznać z daleka a Belgijkę- nosz powiem jeno że każda Polka w Belgii jest pięknością.
Tu dominuje typ kobiety gruszki przy czym takiej bardzoooo dojrzałej.

Siedzę obserwuję, podczytuję sobie książkę. Dużo czasu do myślenia.
Po 2 godzinach lekka nuda.
Myślę, patrząc na zdjęcie autora bestsellera trzymanego w mej dłoni, że on to ma życie.
Inteligentny, mądry, zdolny, popularny, dom to na pewno ma odmalowany a w domu Panią co to posprząta ugotuje i nie zawraca mu głowy codziennością.
Tak patrzę tempo na jego zdjęcie i nagle dociera do mnie język ojczysty.

-Dzień dobry

Łosz matulu Polak na horyzoncie.
 No nie, abym Polaków nie miała na co dzień, ale tak na brocancie co to ktoś podejdzie i tak w ludzkiej mowie się przywita.
Jak, gdzie, skąd ???- przecież nigdzie nie ma napisu że tu Polka kupczy.
Od słońca przygrzewającego mój łeb nie mam chyba majaków.

Podnoszę głowę i widzę, że przede mną stoi uśmiechnięta kobieta.
Jak harpia rzuciłam się na nią.

-A jak, ktos ty, gdzie mieszkasz i dlaczego my się nie znamy??????

Zalewam uśmiechniętą nieznajoma milionem pytań. Szybkie odpowiedzi na moje szybkie pytanie i nagle...

-A przepraszam, czy to nie ty jesteś autorka Belgowa?

.....
.....
.....


Łosz w mordę.
Rzadko mnie zatyka. Tym razem zatkało całkowicie.
A więc to tak wygląda sława.
Jakie to fantastyczne uczucie. Jak mi pierś po tym wstrząsie od razu wypięło. Jak wzrok się zaszklił. Natychmiast tak z 10 centymetrów mi przybyło.

Ewuś nawet nie wiesz jak mi totalnie humor poprawiłaś, o szybującym po dziś dzień ego nie wspomnę.
Dziękuję Ci i ponawiam zaproszenie na kawę.

Fantastyczne uczucie ta sława.
I proszę mi tu nie ujmować, że w mojej wsi to tylko jedna polka a pobliskim rejonie to może z 5 jeszcze się znajdzie- bo ja mam teraz swoje 5 minut chwały i próżności.

Tak wyglądała wczoraj moja codzienność.
Od porannego słońca w kuchennym oknie, po kupczenie na brocancie aby zakończyć z wieńcem laurowym na skroni i z głupkowatym uśmiechem połaskotanej sławą Polki na obczyźnie.











A żeby całości obrazu codzienności mej dopełnić, to obecne relacje towarzyskie moich sierściuchów podejrzane z ukrycia- wyglądają tak.














Na prawie sam koniec chciałam się pochwalić wygraną w konkursie organizowanym przez Anya TU.
Co ja się naszukałam odpowiedzi na pytanie konkursowe to moje.
Ale znalazłam, odpowiedziałam  i wygrałam.
Proszę- tak wygląda wisior na sławnej szczęśliwej właścicielce.
Anya- dziękuję






Udanego tygodnia, a w nocy...
a w nocy samych słodkich snów o sławie i zamkach i królewiczach i białych koniach i domkach z piernika i wygranych losach i ciastkach i zgubionych kilogramach iiiiiiiiiii
buziole we wszystkie nochy

Książe sławnej matki, piszącej bestsellerowy blog.




To w Szuflandii mieszkają Idealne Panie Domu, które szukają klucza do Raju

$
0
0

Uwielbiam szuflady.
Najchętnej w moim domu otoczyłabym się tylko nimi.
Najfajniejsze są te największe.
Te nowoczesne, które po lekkim pstryknięciu podażają na swych rolkach, aby tuż przed, zwolnić i cichutko się domknąć.
O, takie szuflady lubi też Pan Dzidziol, bo zawsze zdąży się na czas schować paluszki.


Nie lubię,
Nie lubię, nie cierpie wręcz, rzeczy pozostawionych bez ładu i z potrzeby chwili, na zewnątrz.
Taki kalkulatorek ciapnięty na ławę, taka zapalniczka szurnięta na taboret, rachuneczek na blat albo inny pierdułeczek.


I ja tak mam, że te pierdułeczki niezwykle potrzebne i ważne, chowam po tych szufladach.

W ten sposób na zewnątrz ład i skład, a w szuflandi....,
...no szuflandia rządzi się u mnie innymi prawami.
Szuflandie są- Pana Kota z papierami na potem, szuflandie są rodzinne z przydasiami.
Są szuflandie z ładowarkami i rzeczami elektonicznymi i szuflandie z rachunkami.
Przy tym szuraniu po szufladach, staram się jedynie zaszufladkować daną rzecz w mniej więcej tematycznie ogarniętej przestrzeni.

Raz na jakiś czas, wyciągam te szuflandię i robię porządki.
I rzeczywiście tak jakby lżej na duszy, ale....

Ale co jest-że niby co?
Że kocham tylko w dni kiedy burzę królestwo moich krasnoludków, a w pozostałe 360 dni to Pana Kota i Pana Dzidziola mam gdzieś?
Oszaleć można.
A tak dobrze już się zapowiadało. Po Zwyczajnych Bohaterach, miałam nadzieje na modę na Zwyczajną Panią Domu.
A tu - jeb.





Bycie kobietą jest tak samo narażone na trendy, jak bycie modnym.

Były już Panie Domu czekające na mężów z kwiatami w rękach TU ZASADY Z 1955R, potem nastała era Pań na traktorach, moja Mama to wzór kobiety ekstremalnie zaradnej, co to z jednej kartki porafiła wykarmić trzypokoleniową rodzinę.
Niedawno business womenstanowił dla nas nieosiągalny wzor spełnienia, a teraz?
A teraz nadszedł czas na Idealną Panią Domu.
 



Idealna współczesna kobieta musi koniecznie o 2 w nocy ubrać suknię balową i w niej myć wannę, musi poziomować wszystkie obrazy, musi usuwać plamy zbrodni, a kary nie zadawać żadnej bo wtedy nie będzie Idealna Matką Polką.
Dobrze, że pracować zawodowo już nie musi, a małżonek upominany jest publicznie o udzielenie pierwszej pomocy.

MUSI, bo inaczej znaczy, że nie kocha swojej rodziny. Kurz ją całą okryje.

A gdzie w tym wszystkim Normalna Pani Domu.
Nie tytan biznesu, nie pracownik miesiąca i nie Matka Polka, tylko taka NORMALNA KOBIETA?


JA ŻĄDAM ABY NIKT MI NIE WMAWIAŁ, ŻE JAK MAM TROCHE BARDZIEJ, TO KOCHAM O WIELE MNIEJ.
 JA ŻĄDAM ABY SIĘ ODCZEPIĆ I ZROBIĆ MODĘ NA NORMALNOŚĆ.
Nie znaczy, że ma być syflandia, ale wypośrodkujmy to trochę.
Istnieje na świecie szarość, która tak dziś jest modna. 
Czy nie wydaje sę Wam, że te perfekcyjne co to od rana do wieczora sprzątają tak naprawde są bardzo biedne?
Mam wrażenie, że one tylko to potrafią. Nie piszą, nie pracują zawodowo, nie malują, nie dziergają, tylko wiedzą czym jaką plamę i czynność te podnoszą do rangi bycia kardiologiem na polu domowej operacji. To tylko szmata i kubeł ciepłej wody-pobudka.
Ja idealna nie będę i nie zamierzam być.
Sprzątam kiedy mi się chcę, a na co dzień po prostu OGARNIAM.
Szuflady będę miała zawsze zasypane-bo nie lubię jak mi się plącze po oczach.


I tak z tego sprzątania, wygrzebałam ze strychu stare drzwiczki, które znalazłam w poprzednim wynajmowanym domu.
Przeleżały zakurzone i zapomniane z 2 lata.
Wreszcie doczekały się swej chwały.
Ciapnęłam im liście i pozawieszałam kolekcje kluczy.

Znajomy spytał się, który otwiera drzwiczki do raju?
Może mały, a może największy.
Krasnoludki to wiedzą, ale na razie nic nie powiedzą bo się na mnie obraziły.
W zeszłym tygodniu kochałam moją rodzinę, więc One mają niechciany porządek w swoim królestwie.


ps. uczcijmy jednym kliknięciem klawiatury odejście mojego wieloletniego przyjaciela.
Dwudniowa reanimacja niestety na nic się zdała.
Mój laptop odszedł.
Teraz dzięki okazanej miłości, otrzymałam prezent od ślubnego.
Nowe białe cudo, idealne do malutiej szufladki.






Na koniec.
Oto starszy o rok brat Qby.
To niesamowite.
Pomimo sporej odległości, Narmazet codziennie przychodzi do nas w odwiedziny.
Jest tyle innych kotów wokół, a te zaprzyjaźniły się właśne ze sobą.
Mają tych samych ojców, czy to dlatego?

 Qba z lewej, Narmazet z prawej.


Qba
Narmazet





Tortury. Na zwierzętach albo ludziach- kto co woli.

$
0
0


Tortury.
Zacznijmy od zwierząt.
Zwierząt w Belgowie jest pod dostatkiem, ale... Ale odwiedzając znajomego ujrzałam za jego oknem-koszmarnie brudnym oknem-stada małych ptaszków. Już po minucie zrojentowałam się, że to właśnie ONE są przyczyną tej paci na szybach i to przez nie właściciel od roku, kuchennego okna nie myje.
No bo jak to tak, ONE się przestraszą, odfruną głodne i nie daj Boh, jeszcze nie powrócą.
Okno więc straszy, ale widok zza niego rekompensuje wszystko.No prawie wszystko.
Bo jak znajomy pognał do lekarza, to ja za szmatę i te okno umyłam.
Ptaszki nie odleciały, znajomy jak każdy prawdziwy chłop nawet nie zauwazył, że okno jest znów przeźroczyste, a mi teraz widok za niego umila każdą wypitą filiżankę kawy.

Po powrocie do domu zapragnełam też takich widoków. Przecież tu u mnie naokoło rezerwaty z ptactwem wszelakiem, to gdzie jak nie tu.
Dwa lata temu nabyłam w chwili pomroczności jasnej cholernie drogi karmnik. Z powodu ceny karmnik stał jako świecznik w domu. No ale teraz-teraz kiedy ja muszę mieć moje ptaszki to karmnik został podwyższony i pieknie prezentuje sie za oknem kuchennym.
Grono męskie stwierdziło, że powątpiewa co by ptaszki nie dość że od strony ulicy, to jeszcze pod dach zawędrowały-ludzie małej wiary...
Prosze bardzo-na drugi dzień moi nowi pupile już zwąchali stołówkę.
I tu się wyłania puenta tej części opowieści-co dla jednych jest przyjemności-dla mnie widok, dla ptaszków pełne brzuszki, dla innych TORTURĄ sie stało.
Qba jest obrażony i wkurzony maksymalnie. Pani wygania z parapetu, Pani dokarmia jego zabawki, Pani jeszcze wzdycha i się zachwyca i nie pozwala łapać. A taka była nadzieja, ze to dla Niego.
Siedzieć i patrzeć i nie móc ruszyć-masakra.






Tortury ludzkie.
Jest takie powiedzenie - chcesz być piękna, to cierp.
Z 14 lat temu, będąc w stolicy polonii amerykańskiej zapragnełam poczuć się egzotycznie.
Poprosiłam Ciocię, aby wskazała mi jaki należy obrać kierunek w poszukiwaniu afroamerykaskiej dzielnicy.
Ciocia osiwiała, popukała mnie w głowę, spytała się czy mi życie miłe i oznajmiła, że jeśli nawet, to koszt spełnia moich marzeń jest znacznie ponad moja studencką kieszeń. Poddałam się i schowałam szalony pomył do kieszenie z napisem-na potem.
W zeszłym tygodniu moją kochaną sąsiadkę Samirę-tą od której mamy Qbę-odwiedziła siostra.
Siostra prosto z egzotycznej Guinea. No i ta siostra o równie egzotycznym imieniu Kadiża, tak jak prawie wszystkie kobiety w jej kraju potrafi robić WARKOCZYKI.
No jak ja mogłabym nie skorzystać z takiej okazji.
I ....
dlaczego skorzystałam.
W MORDĘ- JAK TO BOLI
106 sztuk.
Plecenie odbywało się z przerwami 3 dni. Fryzura może utrzymać się i do 3 miesięcy.
Od tyłu wygladam rewelacyjnie, normalnie afrykańska Villas- od przodu....
Buhahahha jak wariatka z warkoczykami na durnej głowie-dzidzia pierdziel.
No nic, będę chodzić przez najbliższe 2 miesiące do tyłu.

A niby cierpienie miało być gwarancją piękna.
Ale że od tyłu???????


















PO 3 miesiacach, warkoczyki należy rozpleść-już to sprawdziłam-da się.
Nie muszę ogolić głowy, no chyba że.....

Egzotyczny akcent, to także bukiet jaki dostałam od Ewy-tej samej która spytała się, czy to ja jestem autorką bloga Belgowo.
Ewuś wpadła do Nas na włoska kawę i przyniosła ten oto przepiękny bukiet. Dziękuje jeszcze raz za odwiedziny i trzymam Cię za słowo co do naszej tajemnej wspólnej wycieczki-oj będzie się działo, będzie.







I na koniec taka mała zagadka.
Co ja mogłam zrobić z
-zepsutej lampy
-ogrodzenia ogrodniczego
-okapu kuchennego
-podstawy pod choinkę bożonarodzeniową???

Zwyciezcy uplotę z 10 warkoczyków.


Koto, zwany Qbą szuka miłej niepalacej pary. Czyli przepis na sikorki.

$
0
0



Qba szuka nowego domu.
Ma mnie dość.

Twierdzi, że nie dość, że Dzidzia Pierdziel, to z przewagą na pierdziel...

On rozumie, że czasami z jednej michy musi jeść z tymi brudnymi sierściuchami. On rozumie, że nie zawsze może spokojnie pospać na kanapie.
On wie, że Tego Małego DZIDZIOLA, co to go ciągnie za ogon, dusi, tarmosi za uszy to nie wolno ruszać-bo won z domu- ale że co?

No, że z przodu se Pańcia postawiła chatę na ptaki i On biedulek musi być grzeczny to nic-bo teraz Pańcia na ogrodzie se "coś" postawiła.
A niby okap, stara lampa i kawałek ogrodzenia.
Coś z lekka na początku wyglądało jak podajnik dla żyrafy-niestety żyrafa nie dojechała.
Za to Ona coś popichciła w kuchni-i to o zgrozo nie dla Koto, i wystawiła w przód i na ogród do tych domków, które wedle wszystkich regół panujacych na ziemi powinny być MacDonaldem dla wszystkich koto w okolicy, a .... nie są.
Dzidzia Pierdziel warczy, odgania, przegania, ba-spycha nawet.
Nie ma sprawiedliwosci na tym świecie - nie ma.



 
Przepis na karmę dla sikorek
 
Bierzemy wszystko co nam się szlaja po kuchni i przypomina ziarno
-stary ryż,
-kaszę gryczaną
-orzeszki po imprezie
-płatki,słonecznik itd itp
W garnku podgrzewamy tłusz, do roztopienia.
Idealny jest smalec, ale ja zrobiłam z margaryny i też samkuje sikorkom.
Mieszamy to wszystko i nakładamy w pojemniczki
Wstawiamy do zamrażarki.
W zależnosci od potrzeb wystawiamy do karmnika i podziwiamy stołujace się ptaszki.
 










A teraz zagadki
-gdzie są sierściuchy?




Chmmmm
Zbliża się halloween

Czy ktoś wie jaki ptaszek przebrał się za Qbę?
No bo Koto okruszków przecież nie je?...




W związku z tak licznie udzielonymi poprawnie odpowiedziami na zadanie pytanie w moim poprzednim poście- ogłaszam, iż każdy wygrał.
Ktokolwiek chce, temu uplotę warkoczyków ile tylko włosia starczy ;-)

Tak
Z okapu kuchennego, starej lampy i ogrodzenia powstał 2 metrowy karmnik.
Jakie to fantastyczne móc ogladać teraz ptaszki.
Pan Dzidziol też uwielbia na nie patrzeć, tylko wiadomo KTO jest niezadowolony.
O dziwo, mojej inwencji twórczej nie docenił również ślubny, kategorycznie przeciwstawiając się ustawieniu karmnika od strony frontowej domu.
Byłam zła, ale teraz jestem zadowolona.
Bo wielki i wysoki karmnik super sprawdza się na ogrodzie.
Mamy cały czas małych gości,  tylko ten Koto...

ŚLEMY moc buziaków i słonecznej soboty  i niedzieli życzymy.

ps-jutro idę na babski obiad.
Strasznie, strasznie się cieszę.
Nasza Marokańska sąsiadka zaprosiła same Panie na prawdziwy KUSKUS.
Biorę aparat ze sobą.
Buziole we wszystkie nosy.





Maksymalne ładowanie baterii, bo... JEST MI DOBRZE.

$
0
0




Jest mi dobrze.
Tak po prostu.

Za rzadko, a jak jest, to mija tak szybko.
Więc łapię DZIŚ i szepce-JEST MI DOBRZE.
Jak Koto wygrzewam się w słońcu.
Siedzę, Pan Dzidziol drzemie po ciężkiej pracy, ja wcinam moje ogrodowe jabłka z kruszonką.
Trawa skoszona, wstępne przygotowania do zimy zrobione,  wczorajsza babska impreza udana-następnym razem wstawię zdjęcia.
Bo dziś chciałam tylko napisać, że....
że jest mi dobrze i pławię się w tym i delektuje jak moimi jabłkami.

Siedzę na tarasie i myślę ciepło o Was wszystkich.
Ładuje baterie.
I mam nadzieję, że w ten cudownie ciepły weekend też po prostu-JEST, BYŁO WAM DOBRZE.
Tak po prostu i w jakimkolwiek znaczeniu tych słów dla Was.

Miliony całusów i smacznego .

















KASKASA, czyli dzień kobiet w wersji jadalnej i takie tam smuteczki.

$
0
0

Na złość.
Dziś na złość nałożyłam balerinki.
Po 30 minutach ciągnięcia wózka na tzw spacerku- stwierdziłam, że zima definitywnie zwyciężyła.
O żesz jak ja zmarzłam.


A jeszcze tydzień temu...

Dokładnie tydzień temu odbył się w mojej wsi marokański babski obiad u Athiki.
Tak jak obiecałam, pokazuję Wam dziś troche fotek z tej imprezy.
Nie za dużo, bo jedzene było tak pyszne, że nie potrafiłam skoncentrować się na aparacie.






Nie napiszę Wam przepisu na prawdziwy Kuskus, bo go nie dostałam.
Athika stwierdziła, że po prostu mam kiedyś do niej przyjść i ugotujemy go razem-wtedy spiszę recepturę.
Podpatrzyłam jedynie, że gospodyni samą kaszę podgrzewa i gotuje na parze 3 razy.
Za każdym przesypując ją do michy i mieszając ręką.










Po głównym daniu-marokańska herbata oraz ciasta.
Te na zdjęciu to słodkie placki przypominające naleśniki, które smaruje sie przed włożeniem do paszczy, miodem.


To był bardzo miły dzień, jedynie....

Kręcąc się po salonie zauważyłam w kącie czarno-biała fotografię.
Na niej wysoki srogi mężczyzna a obok niego młoda dziewczyna z grubym warkoczek.
Smutek w oczach.
TO rodzice Athiki w dniu ich ślubu.
On 40 letni mężczyzna, Ona 15 letnie dziecko.
Spytałam się Athiki-czy to ślub z miłości-roześmiała się tylko.
Wtedy nikt nie żenil się z miłości.
Jakie WTEDY?
Przeciez to było nie 200 lat temu tylko 39.

Mieszkając zagranicą spotykam się na każdym kroku z ludźmi reprezentujacymi inne kultury i obyczaje.
Jedne mnie zachwycają i fascyują inne przerażają i smucą.
No cóż-taki Świat.

Buziole na niedzielę śle -jeszcze wczorajszo słonecznie- jesienny- Pan Dzidziol.

















...

$
0
0
 
Rodzisz się, jesteś.
Jesteś miłością.
Otula Cię ona, otacza z każdej strony.
Przytulasz się do niej jak do poduszki , okrywasz pierzyną napełnioną rodziną. Czujesz się bezpieczny.
Każdy patrząc się na Twoją twarz widzi w niej siebie, swoje lata, swoją dojrzałość, przemijanie, widzi w niej czas.
Jesteś niemowlęciem, dzieckiem, uczniem, mężem, żoną, dziadkiem, prochem.
Moje odwieczne święto rodzinne- 1 listopada.
Nie dla mnie szopka zapomnienia dzień przed.
Oswojenie śmierci dynią z bezzębnym uśmiechem, mamienie cukierkiem w sreberku.
Nie dla mnie.
Czy ból przemija-nigdy.
Jest ze mna od 6 roku życia.
Towarzyszy mi jako ciekawość małej dziewczyni-ciekawość uczucia posiadania Matki.
Wyrywa się na wierzch, w suchym płaczu za wychowującą mnie Babcią, dla której byłam wszechświatem-jedyną księżniczka.
Zatrzymuje mnie w półkroku, kiedy zastanawiam się co by było gdyby?-gdybym bardziej pomogła Ojcu?
Pani z Kosą jest moją towarzyszką.
Nie oswojoną, raczej przyczajoną z której obecności zdaję sobie sprawę każdego dnia.
Bo we mnie za każdym razem zostają dziury.
Nic nie może ich zasypać, czasami udaje mi się o nich zapomnieć.
 
Wiecie kiedy w nie wpadam najczęściej?
-kiedy brak mi miłości
Bo z odejściem mojej Trójcy-Mamy, Ojca i Babci, odeszła moja wiara w siebie, odeszło to cudowne uczucie jakie daję Ci najbliżsi-
że OBOJĘTNIE CO- to ONI SĄ, możesz na nich liczyć, staną za Tobą murem.
Bo jesteś częścią nich.
Jestem nosem Ojca, ustami Matki, rękoma Babci.
Komórkami, genotypem, przekazanym MI- ...aby nie wszytko w proch...
Dziękuję, kocham i niewyobrażalnie za Wami tęsknie...
 
 
 

 

Tylko nie ma drzew i nikt już apeli nie rozwiesza.

$
0
0


Są takie miejsca z dzieciństwa, nieodwiedzane od wielu wielu lat.
I tak korci, aby zobaczyć czy wspomnienia są rzeczywiste.
Co jako małe dziecko zapamietałam, a co dobajałam?

Jest taka Wieś.
Wieś gdzie dom miała moja ŚP Babusia, oraz moja ŚP Ciotka.
To własnie u Ciotki rozrabiałam na wakacjach, bo dom Babci dawno był już sprzedany.

Mam wrażenie, że jak pociag ze mną wjeżdzał na dworzec to kilka osób wiedziało, że znów wybuchnie jakaś afera.

Kaczkom co roku wykopywałam na podwórku wujostwa jezioro, bo wiadmo, że kaczka pływać musi.

Psy wyprowadzałam na spacery, na kilkunastometrowym łańcuchu.

W ogrodzie cały czas siedziałam na śliwach.

Świnie karmiłam śrutem.

Uwielbiałam bawić się na króżganku, albo chować w owocowych drzewach na podwórzu.

Zawsze musiałam mieć małego kota i te koty zazwyczaj "znajdowałam"u sąsiadów.
Jak Kot się gubił-czytaj przyszedł prawowity właściciel i zabrał do domu-to ja obklejałam wieś kartkami z apelem.

Przegiełam, kiedy na drzwiach kościała umieściłam dramatyczna odezwę do narodu o treści- ...ZaGNINĄŁ KOT BIAŁY Z CZARNą PLAMą NA DUPIE...

Dużo wspomnień-bardzo dobrych wspomnień.

W tym roku udało mi się po ponad 30 latach odwiedzić moją Wieś.

Prawie nic sobie nie dobajdurzyłam-trochę wszystko się skurczyło i zmalało.

Tylko nie ma drzew... i ludzi











Widzieliście Małą Moskwę?
Film o tragicznej miłości.
Odnalazłam grób jej bohaterki. Smutna historia o niespełnionej miłości.








A skoro o miłości mowa to prezentuję, kwiaty od Pana Kota.


Szare myszy w mojej głowie nie mówią po francusku, za to Koto grubym zadem straszy.

$
0
0
Widok z salonu Moniki  z "jeziernegodomku"-dziekujemy jeszcze raz za gościnę :-)


Jestem zła.
Jestem zła na siebie.
Ogólnie jestem leniem.
To nie znaczy, że takim totalnym-raczej leniem wygodnym.
Typ lenia wygodnego to typ cwaniaka.
Zrobić aby sie nienarobić
To takie motto życiowe.
Popsiocze sobie na łamach mojego blogu, może jak do mych szarych myszy zamieszkujących mózg dotrze, że powinnam, MUSZĘ sie wreszcie zabrać do roboty i przestać wymyślać miliony powodów na- zrobię to potem- to taka deklaracja do narodów-czyli do Was drodzy czytelnicy, da wreszcie jakiś efekt.

Bo co ja za rok Wam powiem, że co???
No, że dupa blada-tuman i debil ze mnie.

Tak piszę i psioczę na siebie, głównego powodu mojej samokrytyki jeszcze nie wyjawiwszy.
A więc tak
Ja Hanna jestem leniem, kretynem, analfabetą!!!

Dobrowolnie, bez przymusu, nikt mnie na statek nie wsadził, nikt nie związał i wywiózł, nikt za dziecięcia nie 'skidnapował". więc ja sama się zdecydowawszy zamieszkać w nowym obcym zagramanicznym kraju-ja, ja nie umiem pisać w języku kraju jaki sobie obrałam na nowa ojczyznę.
WSTYD!
5 lat-nie bedę Was tu okłamywać- 5 lat, a ja tylko gadam.
A gadam tak, jak nasz Polski Francus-"oddaj fartucha".

No dogadam się, pogadam, ale ja tak nie chcę.
Ja powinnam po takim czasie mówić płynnie , czytać i pisać, a ja NIE-analfabetyzm se wybrałam jako nową ścieżkę kariery.
No daleko ja na tej ścieżce nie ujadę.
Do szkoły się zapisałam, książki, słowniki nakupowałam-więc wymówek brak.
A więc wszerz i wzdłuż oznajmniam, że smierdze leniem i że jak za rok nie zaczne pisać-to toto....

No właśnie co ja mam zrobic za rok jak nadal będę karmić szare myszy sianem, a nie literaturą piekną?
To moi drodzy zostawiam Wam.
Proszę o dowolny, bardzo twardy i ciężki pomysł na karę jaką: mi zadacie, sama sobie zadam, spadnie na mnie plaga, jak za rok dalej będę analfabetą francuskim.
Liczę na Waszą kreatywność, prosze mnie nie oszczędzać!

A ponieważ wiadomo, że nerwy najlepiej rozchodzić, to zapraszam na spacer.
PALEC będzie naszym drogowskazem.







Ps. czasami po powrotach do domu, zaskakują nas różne rzeczy.
Może to być uschnięta paproć, którą mąż obiecał podlewać, może to być stos naczyń w zlewie porośnietych zdrową pleśnią, a może to być.....

gruby kot, który na pewno zjadł mojego malutkiego Qbusia i teraz panoszy się i turla po Belgowie.
O żesz, ale zad.


 
No..... ale jak się to grube dupsko dokarmia paluszkami, to co ja się dziwię?

Polowanie na wigilijnego mamuta. Czyli NIE i moje sikorki oraz ozdoby NIEświąteczne.

$
0
0

 
JEST MI ZIMNO.
Nie lubię jak jest mi zimno.
Jeśli ktoś, wróżbita jakiś, byłby tak łaskawy i z fusów wyczytał, iż na stare lata (chmm, czy stare może być po 40?),
więc na bardzo stare lata, zamieszkam w kraju gdzie śnieg znany jest tylko z telewizji-
to ciepło mi się od razu na sercu zrobi.
Ponieważ młodam jeszcze, a wróżbita jakoś żaden się nie kwapi co by przepowiednię przyspieszyć-to walczyć z mrozem trza.
Ja przynajmniej mam dwie ręce. Czasami lewe, czasami prawe, ale mam.
Rąk nie mają za to zwierzęta. No nie i już.
Więc postanowiłam po raz kolejny zakasać rękawy i przystąpić do dzieła dokarmiania moich ptaszorów.
A w ptaszorach nieodwołalnie się zakochałam, Pan Dzidziol zresztą też ;-)
Nasze serca zdobyły SIKORKI.
Z Dzidziolem wyprodukowaliśmy kolejny zestaw jedzonka. Chwile temu pokazywałam jak zrobiliśmy nasze pierwsze kubki sikorkowe.
Dla przypomnienia, tym razem z roztopionym smalcem wymieszaliśmy bagietki, słonecznik i ryż.
Usprawniliśmy produkcję, gdyż do większości kubeczków, na zmianę z jedzonkiem, powpychaliśmy sznurek.
Po zamrożeniu-wyciągamy, opłukujemy pod ciepłą wodą, zdejmujemy kubeczek, a za sznureczek wieszamy całość na poręczy za oknem i.....
i....obserwujemy, podpatrujemy i bardzo, ale to bardzo się cieszymy-bo czyż to nie jest piękny widok?
Dla zachęty,oto moje SIKORKI.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

....i proces tworzenia, z grubym tyłkiem w tle ;-)
 
 
 
Dla odmiany, w domu, w Belgowie, widoków pięknych brak.
Za to są inne widoki z pięknem mające tyle wspólnego, że jedynie je zapowiadają.
Zapowiadają piękno przyszłości.
Teraźniejszość natomiast, pozostawiając w chmurze pyłu i gruzu.
No bo JEST GRUDZIEŃ.
Wszak wiadomo, że w wszędzie Wielkie Przedświąteczne: sprzątaNIE, dekorowaNIE, pieczeNIE, strojeNIE.
U nas jak najbardziej też na “–NIE”.
WierceNIE, rozkuwaNIE, tynkowaNIE, zagruzowywaNIE.
W zeszłym roku to ja byłam prowodyrem zamieci kurzowej w grudniu w Belgowie, ale...
Ale w tym roku to co wymyślił Pan Kot to przeszło wszystko.
Siedzę zabarykadowana z Panem Dzidziolem w sypialni i czekamy na tą lepszą, jakże piękną przyszłość.
I ciepłą.
Bo, mamy nasz wymarzony WŁASNY kominek.
Mam więc ogień, w pobliżu największe jaskinie Europy, to co?
Ktoś chętny na poszukiwanie ze mną mamuta?
Bo tylko takiego cudu mi tu brak ;-)
 
 
Wykuta ściana pod kominek.
Pracowitego mam syna :-)
 
 
Nasz strażak
 

ściana, której już nie ma.
 
 
Chmmmm- sama przyjemność.
 
 
 

 
Wymyślunek mojego małżonka- podgrzewany parapet w kuchni.
Mam geniusza w łóżku :-)
 
 
Po lewej bedzie ława-przypiecek.
 

 
Kolejne ściany mojego projektu.
Ujednolicenie półek.
 
 
Kolejny genialny pomysł małża.
Wkład obłożony polnymi kamieniami, dla podwyższenia KW ;-)
 
 
Pierwszy plan, ścianka kryjąca NIEkuchnię ;-)
 
A żeby nie było, że u Wszystkich tak świątecznie a u nas ten gruz - to proszę.
Ozdoby remontowo-nieświąteczne w świetle flesza lub ognia.
Kto co woli.
Pierwszy plan, choineczka, drugi atrapa śnieżku.
 
Chętnych po instukcję wykonania zapraszam do mojego genialnego męża.
 

 

W pisssdu w las, nerwy leczyć.

$
0
0


Drodzy moi.

CO tam u Was? się dopytujecie.
Jak tam przygotowania?
Czy ten remoncik, co to Pan Kot zwany meżem, wymyślił, już się skończył?
Czy już poudekorowane, poukładane?
Czy już siedzicie i napawacie się czasem bliskości, wyciszenia, spokoju, ciepełka?

Ano- jak najbardziej.
Tylko jak to u mne zawsze bywa-troszeczkę inaczej niż w świecie blogowym.

Tak se siedzę i  z doskoku ogladam te Wasze wypieki pierniczkowe, te słowa czytam, że to jeszcze tylko dwa parapety przetrzeć i dom wysprzątany, te przepisy, te dekoracje szydełkowe-PIEKNIE.

Potem wychylam noch zza progu i ....

No na początek żeśmy walneli purpure na salony.
Salon przeobraził się w rzeźnię.

No to potem dla odmiany z powodu braku śniegu-wyprodukowaliśmy go sobie sami.
Ale zabawa!
Nosz fantastycznie-polecam. Tak ciap po wszystkim.
Jakoś niestety po podłodze też.
Jak widać jakoś minimalizm mnie się nie ima.

OD TRZECH TYGODNI TONE W BRUDZIE I PYLE!!!!!!!!!!!
Jak mi ktoś jeszcze napiszę, że potem to ja będę siedzieć i pachnieć i będzie pięknie-to pogryzę!
Do 3 w nocy na kolanach szpacheleczką ten śnieżek zdzierać-wrrrrrrrr.
Powiedzcie mi prosze dlaczego?
Dlaczego folia, która była zakupiona specjalnie do obklejenia podłogi nadal leży pięknie zapakowna w torebeczce firmowej?

ŁAJJJJJJ?!
 
 






 
moja ukochana marmurowa podłoga



 
Ponieważ w tym roku byliśmy niegrzeczni-kuchni niestety nie będzie.





W pisdu.
Zabraliśmy się dziś z Panem Dzidziolem i poszliśmy w las-drwa rąbać-na nerwy ;-)
Bo w kominku wszystcy jesteśmy zakochani.




Napotkane, za przeproszeniem-lusterko sarny ;-)



Dzięki uprzejmości naszego wujka Erica- z Jego lasu przytaszczyliśmy gałęzie igliwia i udekorowalismy nimi naszą balkonowa skrzynkę.
Może jednak nie wszystko stracone ;-)

 
Buziole w nochy

SPOKOJU JUHUUU

$
0
0
 
 
KOCHANI, TO JUŻ TRZECIE SWIĘTA KIEDY SKŁADAM WAM ŻYCZENIA NA KARTACH TEGO MIEJSCA.
W TYM ROKU ŻYCZE WAM I SOBIE JEDNEGO.
OSTATNIO WSZYSTKO WYDAJE MI SIE POCHODNA TEGO WŁAŚNIE SŁOWA
ŻYCZĘ
 
SPOKOJU.
 
I NIECH ZŁE ODEJDZIE, A MOJA UKOCHANA SĄSIADKA NICOLE NIECH WYGRA WALKE Z RAKIEM.
 
TYLE
 
DZIEKUJĘ WAM ZA PIĘKNE ZYCZENIA I PAMIĘĆ.
PO ŚWIĘTACH ZDAM FOTORELACJĘ Z POSTEPÓW SALONOWYCH
 
Z CIEPŁEJ BELGII-15 STOPNI NA PLUS
ŚLE MILIONY BUZIOLI W NOCHY
 
WASZA HANIA Z RASZKIEM, PANEM KOTEM I ZWIERZYŃCEM DOMOWYM ;-)



Wyginać śmiało ciało!!! Na Nowy 13 Rok

$
0
0


Kochani
Tak złego roku, jak pechowa ta jeszcze trwająca 12 dawno nie zaznałam.
Oczywiście, że miałam w życiu gorzej, ale...
Ale ta 12-nosz czort jakiś, jedyne światło w tym tunelu bez wyjścia to mój tancerz.

Tańcuje wszędzie, przy wszystkim i do wszystkiego.
No cóż, talentu nie da sie poskromić.
A ponieważ od jutra hulanki i swawole, upowszechniamy ekspresowy kurs tańca.
Pan Instruktor Dzidziol w tego sylwestra przykazuje, aby ruszać się swobodnie i najwiekszą uwage skupić na pracy nóg.
No to co ja bedę tu dalej pisać, zapraszamy do oglądania i treningu- wyginać śmiało ciało, wyginać śmiało ciało
i tego wyginania i fantastyczngo 13-go, życzymy Wam wszystkim

Super Pan Tancerz Dzidziol z Mamą.



I dla wszytkich Pań  słowa Kóla Juliana

Wyginam śmiało ciało
Wyginam śmiało ciało
Wyginam śmiało ciało
Dla mnie to... Mało!

Słuchajcie sensowne panienki
Prawdziwy król Julian tu stoi
Uwielbiam, kiedy laseczki wprawiają w ruch wesołe ciałka
Gdy ruszacie bioderkami, róbcie to słodko smacznie i zdrowo
Zgoda?

Gdy słodka jest, bez makijażu ma być
Figure ty masz, dla faceta już się liczy
Gdy słodka jest, bez makijażu ma być
Figure ty masz, dla faceta już się liczć

Ten cudowny wdzięk I długi lęk
Gdy się budzę za te cuda każdy by pękł
Ten cudowny wdzięk I długi lęk
Gdy się budzę za te cuda każdy by pękł

Macie w sobie to, jak titanic nas ciągniecie na samo dno
Wy w sobie macie takie coś, my faceci tak jak leci nie mamy dość
Macie w sobie to, jak titanic nas ciągniecie na samo dno
Wy w sobie macie takie coś, my faceci tak jak leci nie mamy dość

Wyginam śmiało ciało
Wyginam śmiało ciało
Wyginam śmiało ciało
Dla mnie to... Mało!

Jeśli ktoś nie może otworzyć filmiku, to tu jest link na youtube http://www.youtube.com/watch?v=YK3MjFexIuo&feature=youtu.be  ;-))

Viewing all 68 articles
Browse latest View live